sobota, 31 maja 2014

Wielki Dzień: Ian Curtis - 35 Rocznica Śmierci

Ian Curtis z Joy Division popełnił samobójstwo 30 lat temu

Cofnijmy się w przeszłość tak 35 lat. Dokładnie 18 maja 1980 zmarł lider grupy Joy Division - Ian Curtis. Następnego dnia rano jego żona znalazła go powieszonego na suszarce. Obok ciała w kominku znaleziono list pożegnalny.Jak zapisał koroner, oficjalną przyczyną śmierci Iana Curtisa było "uduszenie przez zacisk dookoła szyi". "Popełnił samobójstwo".






"Życie wymknęło mu się z rąk"







Przed śmiercią obejrzał w BBC przejmujący film Wernera Herzoga "Stroszek", w którym obraz Ameryki jest równie mocno wykrzywiony, jak boleśnie prawdziwy. Słuchał też klaustrofobicznej i mrocznej płyty Iggy'ego Popa "The Idiot", która jeszcze w kilka dni po jego śmierci krążyła niewyłączna na talerzu adaptera. Wtedy też napisał list do żony. "Był to długi, bardzo intymny list, napisany koślawymi drukowanymi literami, tak jak pisał teksty piosenek" - zdradziła w książce Debbie. Napisał, że "wolałby nie żyć".


Powiesił się na drewnianej suszarce do ubrań, która zamontowana była pod sufitem w kuchni. Debbie wspomina, że wyglądał tak, jakby klęczał. Jego ręce oparte były na pralce, z ust zwisała długa strużka śliny. Na szyi miał zaciśnięty gruby sznur.19 maja 1980 roku na antenie BBCRadio1 słynny DJ John Peel grobowym głosem wypowiedział słowa, które przeszły do legendy: "Bad news lads. Ian Curtis, of Joy Division, has just died" ("Złe wieści, ludzie. Ian Curtis z Joy Division właśnie umarł"), a z głośników popłynęła przejmująca kompozycja "Atmosphere". Dzień wcześniej 23-letni wokalista manchesterskiej formacji powiesił się w kuchni swojego domu w Macclesfield.










Jest to jedna z najtragiczniejszych historii w muzyce. Zdarzenie to do dziś mrozi krew w żyłach. 


         Zespół właśnie zdobywa szczyty sławy, od niespełna czterech lat wspina się na należały mu poziom sławy i popularności( dowodem jest wyjazd do USA ). Właśnie w 1980 roku, nastąpił zwrot w którym Ian zdaje sobie sprawę że musi wdać w życie swoje "martwe dusze z piosenek". Ostatecznie przekonały go, by - jak śpiewał - "odszedł w milczeniu". Strach, złość, słabość, przygnębienie, wstyd, niepewność, rozdarcie, wyrzuty sumienia, brak poczucia bezpieczeństwa i postępująca choroba, skumulowały się tego feralnego dnia...
               Córka Natalie oraz członkowie Joy Division uważają, że winę ponoszą leki, które Ian brał w związku z padaczką, ponieważ najwyraźniej pozbawiły go woli życia.Ian zdawał sobie sprawę, że nigdy nie wydobrzeje i ze wkrótce umrze dokładnie tak jak kobieta z Mecclesfield ( Curtis był aktywnym pracownikiem społecznym; pomagał chorym ). Miał marzenia; chciał być gwiazdą rocka, pragną być z rodziną i prowadzić takie życie, o jakim wiedział, ze nigdy nie będzie mu dane. W jedną noc stracił wszelkie nadzieje. Doskonale wiedział, że popełni samobójstwo.Wątpliwości co do tego nie ma jego żona, Deborah Curtis, która w książce "Przejmujący z oddali" napisała: "W rzeczywistości, jako pan i sędzia swego losu, Ian sam stworzył własne piekło i zaplanował własny upadek. Ludzie z jego otoczenia byli jedynie drugoplanowymi postaciami tego przedstawienia". To bardzo kategoryczna ocena, ale zapewne niezbyt odległa od rzeczywistości. 
                   Wszystkie problemy skumulowały się Curtisowi.
Prowadzący podwójne życie uczuciowe artysta był przerażony perspektywą rozwodu z Debbie, przyjazdem do Manchesteru belgijskiej fanki-kochanki Annik Honore, wyznaczonym na 19 maja wylotem do Ameryki na trasę koncertową i postępującą chorobą. Ian cierpiał na epilepsję, która nasilała się w ostatnich miesiącach, a wstydliwe i wyczerpujące ataki często zdarzały się w trakcie koncertów.Te wszystkie zdarzenia składały się na jego głęboką depresję i drogę na śmierć.Czy w noc z soboty na niedzielę Ian Curtis miała atak epilepsji, jak to zasugerował w swoim znakomitym filmie "Control" Anton Corbijn? Czy właśnie kolejna padaczka przechyliła szalę życia i śmierci w stronę ostateczności? Tego się nie dowiemy, ale interpretacji holenderskiego fotografika i reżysera nie można wykluczyć. Jedno jest pewne - tamtego wieczoru Ian Curtis nie zażył przepisanych lekarstw na padaczkę. "One były podstawą jego dobrego samopoczucia" - powiedziała później żona artysty.








 "Control"Trailer [Anton Corbijn]








Film Dokumentalny 







Joy Division - "She Lost Control"









Joy Division - "Love will tear us apart"








4 komentarze:

  1. Świetny blog! Zapraszam do mnie ^^ Obserwuję i liczę na rewanż ^^http://everythinfispossible.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak smutno od razu się robi :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam jego muzyki. Szkoda. Muszę to nadrobić. Rzeczywiście smutno się robi, smutno, kiedy odchodzi artysta, człowiek. W dodatku musiał żyć z chorobą, zmagać się z epilepsją... Cholernie niesprawiedliwe, że zapadł na niego wyrok śmierci, który go pogrążył, doprowadzając do samobójstwa. Niedobrze, że stworzył "własne piekło". To tylko dowodzi, że samotność, która rodzi się w duszy, kumuluje złe emocje, które w nad drzemią.

    Pozdrawiam i przepraszam za dłuższą nieobecność. Teraz wróciłam już do aktywnego blogowania. Jeśli masz ochotę, to zapraszam: angelikaproject.blogspot.com - nowa recenzja ;)

    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogę Ci tu naśmiecić? Założyłam nowy blog z opowiadaniem i chciałam Cię na niego zaprosić, jeśli masz czas i ochotę: https://lalala2014.blogspot.com/

    I wielkie dzięki za komentarz u mnie, pod recenzją o Ojcu Amaro! Cieszę się, że jesteś :)

    Pozdrawiam ciepło :)
    A.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie motywacją, do dalszego prowadzenia bloga - za każdy komentarz postaram się odwdzięczyć ♥Spam i obraźliwe komentarze będą usuwane, a za wszystkie miłe komentarze bardzo dziękuję ♥ zawsze zgadzam sie na wasze prośby; )
Piszcie od serca i nie kłamcie,jeśli coś obiecujesz dotrzymaj słowa; )
Obserwacja=Obserwacja Uczciwa